.: Cicha pomoc dla nazistów
Strona główna
Aktualności
Historia obozów
Władze zwierzchnie
Obozy zagłady
Obozy koncentracyjne
KL Lublin (Majdanek)
   Obóz
    Założenia i budowa
    Organizacja obozu
    Obsada stanowisk
    FKL
   Podobozy
   Więźniowie
    Oznaczenia
    Funkcyjni
    Samopomoc i konspiracja
   Ucieczki
   Warunki bytowania
   Eksterminacja
   Grabież
   Kalendarium
   Obóz NKWD
   Procesy zbrodniarzy
   Muzeum
   Galeria
   Zdjęcia archiwalne
   Zdjęcia współczesne
Biogramy
Eksperymenty
Dokumenty
Słowniczek obozowy
Filmy
Czytelnia
Autorzy
Linki
Bibliografia
Subskrypcja
Wyróżnienia
Księga gości

Czy Erna Wallisch, okrutna strażniczka z Majdanka, ukrywała się przed wymiarem sprawiedliwości dzięki tajemniczej organizacji nazistów założonej przez córkę Himmlera?

Erna Wallisch podczas wojny znęcała się nad więźniarkami - najpierw w KL Ravensbrück, potem w obozie na Majdanku. Po wojnie mieszkała w Austrii, choć na całym świecie szukało ją Centrum Szymona Wiesenthala. W połowie października wyśledził ją brytyjski historyk nazizmu Guy Walters i dziennikarze - m.in. polskiego "Super Expressu". Wallisch ma 85 lat, z obcymi nie rozmawia. Lubelski IPN chce ją sądzić za zbrodnie wojenne.

Erna Wallisch ma dziś 85 lat. Strażniczka z Majdanka do dziś nie poniosła kary

Organizacja żony nazistowskiego naukowca i córki Himmlera

Jak zdołała tyle lat się ukrywać? Guy Walters twierdzi, że najprawdopodobniej pomogła jej założona przez nazistów organizacji Stille Hilfe (Cicha Pomoc), która od ponad pół wieku wspiera byłych funkcjonariuszy III Rzeszy - nie tylko tuzy, ale i pionki takie jak Wallisch.

W przeciwieństwie do wymyślonej przez Fredericka Forsytha Odessy - organizacji wspierającej byłych SS-manów - Cicha Pomoc istniała naprawdę. Założyła ją tuż po wojnie (stowarzyszenie zarejestrowano w 1951 r.) hrabina Helena Elisabeth von Isenburg, żona nazistowskiego naukowca. Pomagała jej Gudrun Burwitz, jedyna dziś żyjąca córka Heinricha Himmlera, szefa SS.

O stowarzyszeniu pisano sporo. W 2002 r. w książce "Cicha Pomoc i brunatni towarzysze" niemieccy dziennikarze Oliver Schröm i Andrea Röpke opisali jej związki ze współczesnymi niemieckimi neonazistami. O Cichej Pomocy pisał też ceniony znawca nazizmu Ernst Klee.

Przedstawiali nazistów jako nieświadome ofiary

Oficjalnie troszczyła się o nazistów, których alianci stawiali przed trybunałami. Hrabina von Isenburg prowadziła szeroką kampanię, by uratować więźniów przed stryczkiem. Pisała petycje i artykuły, przedstawiając nazistów jako nieświadome ofiary. Aliantom zarzucała stosowanie odwetowej "sprawiedliwości zwycięzców". Poparcie deklarował nawet papież Pius XII, który obiecał interwencję, by uratować więzionych nazistów przed szubienicą.

Po cichu organizacja nawiązywała kontakty z grupami nazistów rozsianymi po całym świecie. Członkowie Cichej Pomocy jeszcze przed oficjalną rejestracją pomagali hitlerowskim zbrodniarzom uciekać do Hiszpanii czy Ameryki Południowej. Zdaniem historyków skorzystali z tego zapewne m.in.: Adolf Eichmann - organizator Holokaustu pojmany w latach 60. przez izraelskich agentów i powieszony w Jerozolimie, Josef Mengele - okrutny lekarz obozowy z Auschwitz, Walter Rauff - wysoki funkcjonariusz Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, jeden z inicjatorów budowy komór gazowych.

Po grubych rybach zajęli się płotkami

Gdy nazistowskie grube ryby wyjechały z Niemiec, stowarzyszenie zaczęło pomagać w ucieczce niższym rangą nazistom. Byli wśród nich Klaus Barbie - szef gestapo w Lyonie, skazany we Francji w 1987 r. na dożywocie, czy Erich Priebke - oficer SS odpowiedzialny za masakrę 335 włoskich cywili pod Rzymem (od połowy lat 90. siedzi we włoskim więzieniu). Gdy mimo wysiłków stowarzyszenia naziści lądowali na ławie oskarżonych, Cicha Pomoc płaciła za adwokatów, na procesy wysyłała obserwatorów, a zakulisowo próbowała wywierać wpływ na sędziów. Wspierała także odpowiedzialnych za zbrodnie w Polsce - m.in. Josefa Schwammbergera, komendanta obozów koncentracyjnych w Przemyślu i Rozwadowie.

W 2000 r. Cicha Pomoc wynajmowała w Pullach pod Monachium apartament dla Antona Mallotha, nadzorcy więziennego w obozie koncentracyjnym w Theresienstadt. Mimo tej kurateli rok później sąd w Monachium skazał go na dożywocie.

Mówiła sąsiadom, że musi się przyczaić

- To, że z jej pomocy korzystała Wallisch, uważam za bardzo prawdopodobne. Mogła dostawać od nich choćby czeki w listach - mówi Guy Walters. Według brytyjskiego dziennika "Scotsman", strażniczka z Majdanka mówiła w przeszłości sąsiadom, że musi się przyczaić i nie dać się wciągnąć w rozmowę dziennikarzom. Według gazety rady tej udzielili jej emisariusze Cichej Pomocy.

Bezkarności Erny Wallisch sprzyjało również to, że Austriacy nie rozliczyli się do końca z nazistowską przeszłością - dopiero w tym roku wydali pierwsze listy gończe za żyjącymi jeszcze zbrodniarzami wojennymi.

Cicha Pomoc miała doskonałe wejścia w bawarskiej i austriackiej chadecji. - Organizacja nigdy nie miała problemu ze zbieraniem pieniędzy w Austrii czy w Niemczech - mówi Walters.

________

Bartosz T. Wieliński
[gazeta.pl, 13 listopada 2007]

- - - - - - - - - - - -
<-powrót | w górę

© Copyright Szycha (2004-2015)