.: Piętno hańby
Strona główna
Aktualności
Historia obozów
Władze zwierzchnie
Obozy zagłady
Obozy koncentracyjne
KL Lublin (Majdanek)
   Obóz
    Założenia i budowa
    Organizacja obozu
    Obsada stanowisk
    FKL
   Podobozy
   Więźniowie
    Oznaczenia
    Funkcyjni
    Samopomoc i konspiracja
   Ucieczki
   Warunki bytowania
   Eksterminacja
   Grabież
   Kalendarium
   Obóz NKWD
   Procesy zbrodniarzy
   Muzeum
   Galeria
   Zdjęcia archiwalne
   Zdjęcia współczesne
Biogramy
Eksperymenty
Dokumenty
Słowniczek obozowy
Filmy
Czytelnia
Autorzy
Linki
Bibliografia
Subskrypcja
Wyróżnienia
Księga gości

Przymusowa prostytucja w czasie II wojny światowej przez lata była tematem tabu. Dla świadków i dla ofiar. Niemiecki film dokumentalny zrywa zasłonę milczenia

Jest rok 1940. Wielu żołnierzy Wehrmachtu angażuje się na okupowanych terenach w romanse „miedzy-rasowe". Do Reichsführera SS Heinricha Himmlera docierają pogłoski o orgii w warszawskim hotelu Bristol, gdzie wysocy rangą oficerowie wojska i SS w październiku 1939 r. mieli zabawiać się z ponad 30 Żydówkami, zaciągniętymi tam siłą. Mnożą się przypadki chorób wenerycznych. Wehrmacht postanawia rozwiązać problem kompleksowo: powstaje ok. 500 przyfrontowych domów publicznych pod fachowym nadzorem medycznym. Niedługo później powstają również w obozach koncentracyjnych.

Zjawisko prostytucji w czasie II wojny światowej pojawiło się w wydanych tuż po wojnie opowiadaniach Tadeusza Borowskiego. Trudno było wierzyć, że polski pisarz poruszył zjawisko odosobnione. A jednak przez ponad pół wieku ten ponury rozdział historii pomijano milczeniem. Dopiero na początku lat 90. Koreanki jako pierwsze ujawniły prawdę o ok. 200 tys. kobiet umieszczonych w burdelach przez wojska japońskie. Teraz przemówiły ofiary nazistów w Europie.

28 października 2003 r. w programie „Frontal 21” niemieckiej telewizji ZDF wyemitowano ośmiominutowy materiał Karstena Deventera i Evy Schmitz-Gümbel „SS jako sutener", opowiadający o burdelach w hitlerowskich obozach koncentracyjnych. Autorzy natrafili na temat przypadkiem, zbierając informacje do reportażu o kobietach w ruchu oporu. Kilka tygodni później o poszukiwaniu świadków do filmu na podobny temat poinformowała telewizja publiczna ARD. Dokument „Kobiety jako zdobycz'' wyemitowano 12 stycznia tego roku.

Autorzy tego filmu, Thomas Gaevert i Martin Hilbert, poszli tropem, który w swojej niepublikowanej jeszcze książce wskazał Niklas Frank, syn panującego w Generalnym Gubernatorstwie i straconego po procesie norymberskim Hansa Franka. Urodzony w 1939 r. Niklas Frank, wieloletni dziennikarz niemieckiego tygodnika „Stern", od lat rozlicza się z ponurą przeszłością rodzinną. W rozmowie z „Newsweekiem" mówi, że zbierając materiały do książki o matce, natknął się na przemówienie, w którym jego ojciec skarżył się na upadające morale niemieckich żołnierzy. Upadek dotyczył obyczajów seksualnych i był - jak odkrył Niklas Frank - przedmiotem także innych wystąpień niemieckich władz. Z suchych dokumentów wyłaniał się powoli dramat seksualnych niewolnic III Rzeszy. Mało znane do tej pory fakty powoli wydostają się z zakamarków archiwów i z pamięci nielicznych żyjących świadków.

A ofiar były tysiące. Szacuje się, że w okupowanych przez III Rzeszę krajach co najmniej 35 tys. kobiet zostało zmuszonych do seksualnego niewolnictwa. Proceder dotknął nie tylko miejscowe prostytutki, kobiety rekrutowano w obozach koncentracyjnych, w miejscach pracy, a nawet w łapankach ulicznych. Jan Lieban, Żyd z Krakowa, uratowany przez Oskara Schindlera, wspominał w programie „Frontal 21”: „To były młode dziewczęta, Polki, które wyłapywali na ulicy podczas obław w Krakowie. Miały po osiemnaście, dwadzieścia lat". Podobnie było na innych okupowanych terenach. Czasem funkcjonariusze SS urządzali blokadę wsi i zabierali wszystkie młode kobiety. W Warszawie zwabiano je do urzędu pracy i pakowano na ciężarówki. Kierunek: burdele armii niemieckiej.

Przymusowa prostytucja miała służyć nie tylko uciesze żołnierzy, lecz także gospodarce. W 1942 r. przedstawiciele IG Farben AG w Oświęcimiu zaproponowali Himmlerowi, by wprowadzić wizyty w burdelu jako nagrodę dla wyróżniających się w pracy więźniów obozów koncentracyjnych. SS stała się państwowym sutenerem.

Burdelowe baraki stanęły prawie we wszystkich obozach, także w bawarskim Flossenbürgu. Alexander Schmidt, pracownik istniejącego na terenie dawnego obozu miejsca pamięci, opowiadał w ZDF: „Himmler wydał instrukcję, by budować burdele w obozach koncentracyjnych tam, gdzie nie są tak widoczne. We Flossenbürgu było to między budynkiem więzienia a ogrodzeniem obozu, daleko na uboczu". W Oświęcimiu przymusowe prostytutki ulokowano na piętrze w budynku zarządu, zaraz za bramą z szyderczym napisem „Arbeit macht frei”

Centralnym miejscem „przeładunku" kobiet kierowanych do obozowych puffów był kobiecy obóz Ravensbrück. Tutaj kobiety były poddawane ocenie, gwałcone przez SS-manów i rozsyłane do burdeli. Helga Luther, z którą rozmawiali dziennikarze „Frontal 21", trafiła do Ravensbrück jako więźniarka polityczna, pracowała w izbie chorych i doświadczyła tam selekcji do burdeli. Wspomina: „Przyszli SS-mani i strażniczki, oglądali kobiety ze wszystkich stron, przyglądali się, jak były zbudowane. Życzenia obejmowały wszystkie możliwe typy - wysokie blondynki, niskie, grube, ciemnowłose, a nawet z kręconymi lub gładko zaczesanymi włosami. Były oglądane od przodu i tyłu, jak jędrne jest ich ciało, ile mają lat. Potem były wysyłane do izby chorych. Co mogło być wykorzystane, dzielono według kategorii: burdel dla oficerów, burdel dla podoficerów i szeregowych oraz dla męskich więźniów, czyli kapo"

Matka Marii, Żydówka, była jedną z deportowanych. Przeżyła wojnę jako przymusowa prostytutka, podczas gdy jej rodzina zginęła w Oświęcimiu. Maria, która ze względu na rodzinę chce pozostać anonimowa, urodziła się po wojnie, dorastała pod opieką rodziców zastępczych i dopiero gdy dorosła, poznała swą prawdziwą matkę. - Matka wcześnie przybyła do Auschwitz, już w 1940 roku - wspominała Maria. - Pytałam ją, jak mogła przeżyć te pięć lat? Powiedziała mi, że była bardzo atrakcyjną, piękną kobietą, i że została wybrana do burdelu dla personelu SS, tak przeżyła.

Na początku kobietom obiecywano nie tylko życie, ale i wolność po sześciu miesiącach pracy w burdelu. Dlatego niektóre szły tam na ochotnika. Ale szybko stało się jasne, że to kłamstwo, a zamiast wolności złamane fizycznie i duchowo kobiety czekał powrót do Ravensbrück. Helga Luther przypomina sobie, że ofiary miały „martwe oczy, które straciły całego ducha, martwo smutne, pochylone ciała. Cały człowiek wyrażał zagubienie i samotność. Nie było ani jednej iskry woli życia i przeżycia".

Nie mogło być inaczej. Pracując jako prostytutki, musiały obsługiwać ponad 40 mężczyzn dziennie. - A kiedy były zużyte, po prostu je wymieniano - mówi Lieban. Gdy zachorowały, czekała je kula w głowę.

Występująca w filmie Gaeverta Bożena Przyłęcka-Leśna znalazła się w czasie wojny w kieleckim szpitalu wraz z niewolnicami z burdelu. Jedna z nich próbowała uciec z budynku po prześcieradle. Na próżno. Na dole czekali już żołnierz i policjant z naładowaną bronią. Bo prostytutki Wehrmachtu nic nie znaczyły. By zapobiec zarzutowi „hańby rasowej" niemieccy urzędnicy ustalili, że kontakty z Polkami w burdelach nie mają charakteru „społecznego", lecz „przedmiotowo-ekonomiczny”.

Cytowana przez dziennikarzy ZDF przymusowa prostytutka z obozu w Mauthausen mówi: „Istniały na potrzeby tego interesu numerowane pokoje jednoosobowe. Mężczyźni byli przed każdą wizytą spryskiwani z powodu groźby infekcji. Dziennie przychodziło dziesięciu do dwudziestu mężczyzn. Byłyśmy w małych pokojach, a SS kontrolowała nas przez otwór w drzwiach. Mężczyźni musieli płacić, ale my nie widziałyśmy pieniędzy”.

Do urzędowej kasy szło półtorej z dwóch reichsmarek, jakie kosztowała wizyta w burdelu. Każdy akt płciowy był rejestrowany z niemiecką dokładnością. W każdym burdelu pedantycznie prowadzono księgę wizyt.

Józef Paczyński trafił do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu jako jeden z pierwszych więźniów. Przez trzy lata był fryzjerem komendanta Rudolfa Hossa i choć przez ten czas nie zamienił z nim ani słowa, w czerwcu 1943 r. został zaproszony na otwarcie burdelu. - Na uroczystość przyszli komendant Hoss, kierownik obozu Aumeier, kierownik raportu Malitsch - opowiadał we „Frontal 21" Paczyński. - Komenda brzmiała: baczność, na prawo wzrok, meldunek Heil Hitler! Musieliśmy potem ciągnąć los i ja wyciągnąłem numer dziewięć, ale dopiero w drugiej kolejności. Ten pierwszy wszedł przede mną i już po chwili słychać było dzwonek. Dla niego to był koniec, ale nie zdążył nawet zapiąć spodni. Każdy miał tylko 15 minut.

Paczyński, Luther, Lieban, Przyłecka-Leśna - to nazwiska świadków. Nazwiska ofiar nie pojawiły się ani w materiale ZDF-u, ani w dokumencie ARD. Widzowie nie zobaczyli też ich twarzy. Część kobiet - jak powiedział „Newsweekowi” Karsten Deventer z „Frontal 21" - jest już zbyt schorowana, by stanąć przed kamerą. Inne nie zdecydowały się na to ze wstydu i strachu.

Bo ofiary wojennej przymusowej prostytucji nie spotykały się w swoich społeczeństwach ze współczuciem. Martin Hubert twierdzi w rozmowie z „Newsweekiem", że do dzisiaj w porównaniu z przełomem lat 40. i 50. niewiele się pod tym względem zmieniło. Polski film „Zakazane piosenki" z 1947 r. pokazuje egzekucję Polki romansującej z Niemcem, wykonaną przez żołnierzy podziemia. Niewolnice z burdeli Wehrmachtu były wtedy traktowane z taką samą pogardą. Jeszcze po wojnie tym, które przeżyły, groził wyrok śmierci za kolaborację z wrogiem. Żołnierze Armii Krajowej, z którymi rozmawiali twórcy niemieckiego filmu, nadal uważają, że takie wyroki były słuszne.

I to strach przed potępieniem odebrał ofiarom mowę. Nie pozwolił walczyć o rehabilitację, nie mówiąc o odszkodowaniach. A upokorzenia, których doznały, oddziałują na nie i ich rodziny do dziś. Również Maria, choć urodzona długo po wojnie, czuje się naznaczona losem matki. Przed kamerą mówi: „To będzie mi już zawsze towarzyszyć".

Temat obozowych burdeli omijali dotychczas także przewodnicy oprowadzający turystów po dawnych miejscach kaźni. Jorg Skriebeleit, kierownik muzeum w dawnym obozie w Flossenbürgu, tłumaczy to tak: - Przymusowa prostytucja jest przecież czymś, z czego męscy więźniowie rzekomo też korzystali, a wiec czymś, co nie pasuje do obrazu obozu koncentracyjnego - zniszczenia i zagłady.

Jednak w nowych wystawach, jakie przygotowują istniejące na terenach byłych obozów muzea, ten temat już się pojawia. Coraz więcej informacji ujawniają też archiwa. Martin Hilbert, producent filmu „Kobiety jako zdobycz", mówi „Newsweekowi", że po emisji spotkał się z wieloma pozytywnymi reakcjami, a wśród listów i telefonów od widzów nie brakowało głosów kobiet, które same przeżyły ten koszmar.

Film, choć wyemitowany późnym wieczorem, obejrzało 1,7 mln osób (10,5 proc. udziału w rynku), Ponad dwukrotnie większą widownię miał program „Frontal 21", w czasie którego pokazano materiał „SS jako sutener” A to zapewne dopiero wstęp do publicznej debaty o przymusowej prostytucji w okupowanej przez Wehrmacht Europie.

Filip Gańczak
[Newsweek, Nr 05/2005, 06 luty 2005]

- - - - - - - - - - - -
<-powrót | w górę

© Copyright Szycha (2004-2015)