.: Eksperymenty w KL Dacha
Strona główna
Aktualności
Historia obozów
Władze zwierzchnie
Obozy zagłady
Obozy koncentracyjne
KL Lublin (Majdanek)
   Obóz
    Założenia i budowa
    Organizacja obozu
    Obsada stanowisk
    FKL
   Podobozy
   Więźniowie
    Oznaczenia
    Funkcyjni
    Samopomoc i konspiracja
   Ucieczki
   Warunki bytowania
   Eksterminacja
   Grabież
   Kalendarium
   Obóz NKWD
   Procesy zbrodniarzy
   Muzeum
   Galeria
   Zdjęcia archiwalne
   Zdjęcia współczesne
Biogramy
Eksperymenty
Dokumenty
Słowniczek obozowy
Filmy
Czytelnia
Autorzy
Linki
Bibliografia
Subskrypcja
Wyróżnienia
Księga gości

Eksperymenty - Wstęp
Służba zdrowia SS
KL Auschwitz-Birkenau
KL Buchenwald
KL Dachau
KL Mauthausen
KL Neuengamme
FKL Ravensbrück
KL Sachsenhausen
KL Natzweiler-Struthof

Leczenie gruźlicy

ruźlica jest chorobą wywoływaną przez jednokomórkowe prątki odkryte przez Roberta Kocha w 1882. Powodowała ona wyniszczenie organizmu (stąd potoczna nazwa suchoty) oraz wysoką śmiertelność wśród zarażonych. W związku z tym jeszcze przed wybuchem wojny, prowadzono zakrojone na szeroką skalę badania nad skutecznym jej wyleczeniem. Kontynuowano je w dobie funkcjonowania obozów koncentracyjnych, gdzie na więźniach sprawdzano teorie i leki. O ważkości i złożoności tego zagadnienia świadczy fakt, iż przeprowadzano niemal równocześnie w kilku obozach: Neuengamme, Auschwitz, Sachsenhausen, Buchenwaldzie, Mauthausen-Gusen a także w Dachau, gdzie od lutego 1941 roku istniała stacja gruźlicza będąca oddziałem niemieckiej Izby Lekarskiej, kierowana przez dr Rudolfa Brachtela i dr Hansa von Weyhema. Porównywano w niej homeopatyczne metody leczenia gruźlicy z farmakologicznymi oraz ziołowymi. Stację podzielono na 4 oddziały (A-D), w każdej leczono więźniów inną metodą. W pierwszej stosowano metody ówcześnie obowiązujące w tego typu chorobie, w drugiej, hydroterapię i gimnastykę, w trzeciej, zioła lub leki homeopatyczne, czwarta stanowiła grupę kontrolną, której nie leczono w żaden sposób. Wykonywano je do lutego 1942 r., kiedy to stację zlikwidowano, a ocalałych w nich więźniów zagazowano w zakładzie dla psychicznie chorych w Hartheimie. Ogólnie brało w nich udział 114 osób i z punktu widzenia medycyny nie przyniosły żadnych efektów.

Zamek w Hartheim koło Linzu., gdzie uśmiercano gazem więźniów z Dachau

















Zimnica

Po rozpoczęciu ofensywy na ZSSR i zajęciu terenów Ukrainy oraz Białorusi rozpoczęto przygotowania do planowanej wcześniej akcji osiedleńczej. Tereny te jednak znajdowały się w obrębie zagrożenia epidemią zimnicy, będącej odmianą malarii, choroby objawiającej się dreszczami i wysoką gorączką, przenoszoną przez komary. W związku z tym zaistniała potrzeba znalezienia szczepionki przeciwko tej chorobie. Zadanie to zlecono dr Clausowi Schillingowi, specjaliście od chorób tropikalnych, dr Rudolpha Brachta a później Kurta Plőttnera. Przeprowadzano je w Dachau od stycznia 1942 r. do 5.04.1945 r, głównie na polskich księżach, których uważano za najmniej wartościowych więźniów, socjalnych Rosjanach i Niemcach. W sumie wykorzystano w nich ok. 1500 osób.

Ofiary dzielono na 2 grupy. Jedna służyła jako materiał do pasaży zarazków, druga do badania stopnia uodparniania po zakażeniach powtarzanych. Więźniów zakażano przykładając do odsłoniętych części ciała klatkę z komarami pochodzącymi z Oddziału Medycyny Tropikalnej Instytutu Higieny im. Roberta Kocha. Jednakże ten sposób nie gwarantował wywołania zamierzonego efektu, toteż po pewnym czasie zdecydowano się na zastrzyki z wydzieliną pochodzącą z gruczołów ślinowych zarażonych komarów. Stosując ponad 60 różnych odmian szczepów bakterii wywoływano tzw. trzeciaczkę, czyli gorączkowe napady dreszczy występowały, co trzy dni. Po wystąpieniu typowych objawów zimnicy przystępowano do leczenia chininą, piramidonem, neo-salwarsanem, antypiryną oraz nieznanym lekiem o symbolu 92516. Jednocześnie wykonywano badania krwi. W przypadkach zagrożenia życia przenoszono więźniów ze stacji malarycznej do rewiru obozowego. Bezpośrednio w wyniku przeprowadzonych doświadczeń zmarło ok. 40 osób, około 400 w okresie późniejszym.

Warto zaznaczyć, iż więźniowie bronili się przed ukąszeniami komarów m.in. smarując się przyprawą do sałatek, kupowaną w kantynie obozowej, która działała na komary odstraszająco a nawet zabójczo. Często też potajemnie w rewirze podawano więźniom chininę, przysyłaną w paczkach.

Z medycznego punktu widzenia eksperymenty zakończyły się niepowodzeniem, jednakże Schilling był tak przekonany o mającym wkrótce nadejść sukcesie, że nawet na toczącym się przeciwko niemu procesie prosił o rehabilitację i możliwość kontynuacji swoich badań.


Ropowice

Na polecenie Heinricha Himmlera, który preferował medycynę naturalną rozpoczęto w Dachau próby leczenia ropowic metodami homeopatycznymi. Wykonywał dr Heinrich Schűtz, chemik Hermann Kiesewetter oraz prof. dr Theodor Laue z Monachium na więźniach, głównie polskich księżach. Doświadczenia polegały na wstrzykiwaniu ofiarom ropy w różne części ciała, skutkiem, czego po kilku dniach pojawiały się stany zapalne, które leczono fosforanami sodu, potasu, żelaza, magnezu, itp. Przy okazji leczono homeopatycznie także inne choroby takie jak np.: posocznicę, czyraki, malarię czy rwę kulszową. W 1942 roku Grawitz poinformował Himmlera o negatywnym wyniku przeprowadzanych eksperymentów: "(...) Reasumując, można powiedzieć, że z liczby 40 przypadków, 1 wynik był pozytywny, 4 dalsze pozytywne z zastrzeżeniem, a w 35 negatywny, z których 10 skończyło się śmiertelnie." Sprawozdanie to wprawiło Himmlera w gniew, tym bardziej, że znalazło się w nim stwierdzenie, że częste przyjmowanie tabletek przez więźniów było dla nich uciążliwe, przez co zintensyfikowano badania. W sumie między 1942 a 1943 rokiem przeprowadzono je na ok. 600 osobach, z których większość zmarła. Leczenie ropowic metodami homeopatycznymi nie przyniosło pozytywnych rezultatów tym bardziej, że środowiska lekarskie opowiadające się za leczeniem farmaceutycznym odrzuciły już wcześniej medycynę naturalną jako nieskuteczną.


Doświadczenia nad krzepliwością krwi

Jednym z największych problemów lekarzy służących na froncie było tamowanie krwotoków rannych żołnierzy. Oprócz znanych sposobów nieustannie poszukiwano związków zwiększających krzepliwość krwi. W 1943 r. osadzony w KL Dachau chemik narodowości żydowskiej Robert Feix, opracował metodę produkcji takiego leku, na bazie pektyn tworzących w kwaśnych roztworach żele. Oparł się on na obserwacji wytwarzania marmolady i galaretek owocowych, gdzie wykorzystuje się w tym celu właśnie związki pektynowe. W krótkim czasie zwierzchnictwo nad pracami, licząc na zysk finansowy oraz uznanie środowiska medycznego, przejął dr Siegmunt Rascher zapraszając co współpracy Feixa oraz lekarza obozowego dr Hansa Haferkampfa. Początkowo lek nazwany „Polygal 10” (nazwa chemiczna pektyny – polimer kwasu galakturonowego), wytwarzano w laboratorium bloku nr 5. Opracowano też wersję w zastrzykach nazywając ją „Stryptoralem”. Do celów badawczych pobierano krew od więźniów, na nich też testowano leki.

Wyniki ogłoszono w artykule zamieszczonym w „Műncher Medicinische Wochenschrift”. Były one zadowalające, jednakże przy okazji podali do publicznej wiadomości, iż przeprowadzano je w obozie w Dachau oraz, że będą wysyłać osobom zainteresowanym próbki leku. Ponieważ nie posiadali zezwolenia na tego typu publikacje otrzymali reprymendę od Grawitza i Oswalda Pola.

Więźniom wywoływano krwotoki sztucznie, strzelając do nich pistoletu w różne części ciała, po czym odliczano czas do zgonu. Sekcje zwłok wykazywały skrzepy krwi w miejscach uszkodzeń naczyń krwionośnych. Zachęcony wynikami Rascher poprosił Wolframa Sieversa o pomoc w zorganizowaniu produkcji poza obozem oraz zwolnienie z Dachau Roberta Feixa. Po licznych trudnościach produkcję rozpoczęto w Biesings, wczesną wiosną 1944 r., w Biesings niedaleko jeziora Badeńskiego Do zespołu dołączył jeszcze Kurt Plőtner i więźniów 10 więźniów z Dachau. Pektynę wytwarzano z soku z buraków, dodawano do niego jeszcze witaminy oraz odwłóknioną krew.

Z punktu widzenia współczesnej medycyny, idea wykorzystania pektyn w organiźmie ludzkim opierała się na błędnych założeniach. Po pierwsze pektyny mają działanie żelujące w środowisku kwaśnym a krew ma odczyn zasadowy, po drugie przyjmowanie tabletek powodowało rozkładanie związków pektynowych w żołądku i dopiero potem wchłanianie ich do krwioobiegu. W opublikowanym raporcie podano, iż po przyjęciu 5 gramów „Polygalu”, następowało zmniejszenie krwawienia i krzepnięcie krwi, utrzymujące się przez wiele godzin. Stwierdzenie to było całkowicie fałszywe.

„Polygal 10” produkowano do końca wojny, jednakże na niewielką skalę. Najwięcej korzyści materialnych wyniósł z niej Kurt Plener, gdyż po aresztowaniu Siegmunta Raschera (za nadużycia) i osadzeniu go w obozie przejął on całkowitą kontrolę nad jego wytwarzaniem.


Punkcje wątroby

Przed wybuchem II wojny światowej w środowisku medycznym całej Europy, świadome nakłucia wątroby w celu rozpoznania chorób tego narządu, wzbudzały wielkie zainteresowanie. Pragnący wyspecjalizować się w tej metodzie badań dr Rudolf Bratchel, wykorzystywał od jesieni 1942 do zimy 1943 r. do tego celu więźniów chorych m.in. na żółtaczkę. Pełniąc służbę w Dachau, mógł korzystać z „materiału ludzkiego” bez żadnych ograniczeń. Iniekcje wykonywał bardzo brutalnie, grubą igłą (tzw. trójgrańcem), często uszkadzając organy znajdujące się w pobliżu. Przeprowadzono je na ok. 170 osobach, dokładna liczba zmarłych nie jest znana. W wyniku postępowania dowodowego udowodniono 5 przypadków śmiertelnych.


Wymuszanie zeznań

Była to kontynuacja eksperymentów rozpoczętych w Auschwitz. Na zlecenie sekretarza stowarzyszenia Anherbe (Dziedzictwo Przodków) Wolframa Sieversa, jesienią 1944 r. dr Kurt Plőtner przy pomocy meskaliny, narkotyku wywołującego halucynacje próbował wymusić zeznania wykorzystując do tego celu ok. 30 więźniów, prawdopodobnie narodowości polskiej i francuskiej. Liczba zmarłych nie jest znana.


Leczenie raka metodami roślinnymi

W 1943 r. odbyła się w Berlinie konferencja lekarska poświęcona leczeniu raka przy pomocy wyciągu z rośliny górskiej (będąc w Anglii nie jestem w stanie ustalić, jaka była jej nazwa). Brali w niej udział Kurt Blome, Wolfram Sievers, pełnomocnik rządu do badań nad rakiem, prof. Holz, Siegmunt Rascher oraz kuzyn Himmlera, Lűtzelburg. Aby sprawdzić w praktyce omawiane zagadnienia Himmler, mimo sprzeciwów Blomego oraz Holza, by wykonać doświadczenia na zwierzętach, zlecił je Siegmuntowi Rascherowi. Miał on jednak pozostawać w kontakcie z dr Blome, prowadzącym instytut badań nad rakiem w Pokrzywnie k. Poznania. Współpraca istniała, o czym świadczą raporty Raschera, potwierdzone wizyty Blomego w Dachau oraz zeznania na procesie norymberskim Wolframa Sieversa. Nie ma natomiast jasnych dowodów wskazujących na wykorzystanie w nich więźniów, przez co uznaje się je za próby domniemane.


Zabiegi chirurgiczne

Podobnie jak w innych obozach koncentracyjnych, również i w Dachau wykonywano na własną rękę operacje i zabiegi chirurgiczne mające na celu pogłębienie wiedzy, zdobycie doświadczenia lub zaspokojenie ciekawości. Na przestrzeni lat 1941 – 1945, dokonywali ich: Johannes Lange, Helmut Műllmerstadt, Sigbert Ramsauer, Karl Kahr, Ludwig Jäger oraz Siegmunt Rascher. Ponieważ nie były one planowane, trudno ustalić ich przebieg, skutki oraz liczbę więźniów w nich wykorzystanych.

Fragment dobrze wyposażonej sali operacyjnej w rewirze.
Tu młodzi medycy SS przeprowadzali doświadczenia nad zdrowymi więźniami



















Eksperymenty zlecane przez Luftwaffe

Badanie wytrzymałości organizmu ludzkiego na dużych wysokościach

Problem reakcji oraz wytrzymałości ludzkiego organizmu na nagłą zmianę ciśnienia a tym samym małą ilość tlenu na dużych wysokościach, stanowił jedno z kluczowych zagadnień dla niemieckiego lotnictwa, gdyż zaprojektowany samolot Messerschmitt Me-63 posiadał silnik rakietowy. Ponadto z doniesień wywiadu wiadomo było, że amerykanie również posiadali podobny samolot Boening B-17. Zaistniała więc konieczność zabezpieczenia pilotów w razie zestrzelenia na wysokości ok. 20 km nad ziemią. Badania takie przeprowadzano w Instytucie Medycyny Lotniczej w Monachium oraz w Zakładzie Badawczym Lotnictwa w Berlinie niemal wyłącznie na zwierzętach, bowiem z uwagi na ich niebezpieczeństwo brakowało do nich ochotników. Kiedy więc wiosną 1941 roku dr Siegmunt Rascher (pracujący wcześniej w szkole artylerii przeciwlotniczej), będąc na specjalnym szkoleniu w Monachium, dowiedział się o problemach Instytutu związanych z pozyskaniem chętnych osób do doświadczeń, postanowił wykorzystać swoje kontakty z Heinrichem Himmlerem. Mimo piętrzących się trudności (Rascher nie był podwładnym Himmlera ani Luftwaffe, potrzebna więc była zgoda odpowiednich władz), na jego prośbę badania przeniesiono do KL Dachau, gdzie wykonywano je na więźniach skazanych na śmierć, którym postanowiono zamienić ją na dożywotni pobyt w obozie. Z Rascherem współpracował dr Hans Romberg z Berlina oraz niemiecki więzień Walter Neff, całością zaś miał kierować prof. Georg Weltz z Monachium i prof. Siegmunt Ruff z Berlina.

22.04.1942 r. rozpoczęto doświadczenia. Wcześniej jednak przywieziono z Berlina komorę podciśnień, mieszczącą 10-12 osób. W jej środku znajdowało się jeszcze jedno pomieszczenie mieszczące 2 osoby, z którego wypompowywano powietrze do odpowiedniej wartości, po czym gwałtownie lub powoli wpuszczano je pozorując upadek z wysokości ok. 20 km ze spadochronem lub bez niego. Obie komory były ze sobą połączone. Miały okienka umożliwiające obserwację oraz połączenia telefoniczne. Ogólnie wykonywano 4 rodzaje eksperymentów: powolne oraz nagłe zejście z dużej wysokości z tlenem i bez niego, testowano także działanie leku dopingowego o nazwie pervityna.

Pierwsze doświadczenia przeprowadzono na 15 dobrze odżywionych niemieckich więźniach, z których żaden nie poniósł uszczerbku na zdrowiu. Kolejne serie były wykonywane na „zwykłych”, tj. wyniszczonych warunkami obozowymi, więźniach narodowości polskiej, rosyjskiej, żydowskiej i niemieckiej. W sumie wykorzystano w nich 320 osób, zmarło ok. 30. W drugiej serii sprawdzano granice wytrzymałości organizmu na wysokości powyżej 8 km. Sprawdzano także, czy pojawiające wówczas zatory w mózgu zawsze powodują śmierć. W tej grupie z góry zakładano zejścia śmiertelne badanych. Niejednokrotnie też topiono nieprzytomne ofiary, by przeprowadzić sekcję zwłok.

Jednakże dr Rascher nie chciał się dzielić z nikim uzyskanymi wynikami. Dążył więc do usunięcia nadzoru badań przez Luftwaffe. W wyniku zaistniałych nieporozumień na pewien czas przerwano doświadczenia. Udało mu się także usunąć prof. Weltza, jednakże prof. Romberg zaniepokojony przypadkami śmiertelnymi złożył doniesienie prof. Ruffowi w Berlinie. Uważał, że są one wynikiem niedbałości oraz bezwzględności eksperymentatorów. W wyniku przeprowadzonych konsultacji, postanowiono zakończyć doświadczenia i zabrać z Dachau komorę niskich ciśnień z powrotem do Berlina. Warto wspomnieć, iż dr Romberg wykonał na sobie doświadczenie w jej wnętrzu, powodując upadek z wysokości 18 km, a więzień Walter Neff uszkodził ją na pewien czas.

W raporcie do Himmlera, Rascher z całą otwartością opisał przebieg doświadczeń oraz przypadki śmiertelne powstałe w ich wyniku, zupełnie inny był raport dla sił powietrznych. Można jednakże dowiedzieć się z niego, iż: "istnieje możliwość uratowania się z wysokości 15 km bez aparatu tlenowego, z aparatem z wysokości 18 km. (…) Przy skoku z wysokości 21 km konieczne jest automatyczne otwieranie spadochronu, zaś przed skokiem z poziomu, na którym jest niskie ciśnienie należy oddychać tlenem z aparatu." Eksperymentatorzy zalecali pilotom po katapultowaniu opadać do pewnej wysokości bez otwierania spadochronu, który otworzyłby się automatycznie nawet, jeśli pilot straciłby przytomność.

Doświadczenia wykazały, że powolne wznoszenie się na wysokość do 8 tys. metrów daje możliwości działania, nawet przy pojawiających się na krótką chwilę zanikach świadomości, że śmierć, powodują głównie zatory gazowe pojawiające się z czasem niemal we wszystkich naczyniach krwionośnych, że jest to proces odwracalny oraz, że stosunkowo szybka zmiana ciśnienia z niskiego na takie, w którym można oddychać bez aparatu tlenowego, nie powoduje uszkodzeń w organizmie. Z naukowego punktu widzenia eksperymenty przeprowadzone w Dachau opierały się na naukowych przesłankach: oddychanie czystym tlenem zapobiega tworzeniu się zatorów azotowych w krwi powodujących obrzęki i porażenie mózgu. Zalecenia dla pilotów oraz konstruktorów samolotów, które przedstawiono 11.09.1942 r. podczas specjalnego pokazu dla wyższych oficerów Luftwaffe w Ministerstwie Lotnictwa w Berlinie, mówiące o otwieraniu spadochronu dopiero na stosunkowo niskiej wysokości, również opierały się na logicznych wnioskach: im wyższa wysokość, tym niższe ciśnienie oraz cięższa postać choroby wysokościowej. Jednakże generalny inspektor sanitarny Luftwaffe prof. Hippke sceptycznie ocenił doświadczenia przeprowadzone przez dr Siegmunta Raschera. Swoją ocenę uzasadniał nie uwzględnieniem w nich czynników atmosferycznych takich jak np. niska temperatura powietrza.

Zdjęcia po prawo: -->
1. Więzień w kabinie ciśnień w czasie doświadczenia
2. Ten sam więzień w stanie skurczu spazmatycznego po spadku ciśnienia
3. Dalszy ciąg doświadczenia - więzień w stanie sennego bezwładu
4-11. Kolejne stadia eksperymentu, dokonywanego dla celów lotniczych w kabinie ciśnień

Kabina ciśnień do przeprowadzanych w obozie doświadczeń dla celów lotniczych
Kabina ciśnień połączona z motorem
Sekcja zwłok więźnia, dokonana po wyjęciu go z kabiny ciśnień, wykazuje zatory powietrzne w naczyniach międzyżebrowych
Zatory powietrzne na kształt sznura pereł w naczyniach mózgowych tego więźnia
Kolejne fazy eksperymentu w kabinie ciśnień




































































































































Badanie wytrzymałości organizmu ludzkiego w niskich temperaturach

Eksperymenty tego typu przeprowadzano jeszcze przed wybuchem drugiej wojny światowej w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen. Wyniki ich nie są znane, wiadomo jednak, że więźniów trzymano w lodowatej wodzie a potem ich ogrzewano używając w tym celu wody ciepłej. W czasie działań wojennych problem wytrzymałości na zimno stał się dla Luftwaffe naglący, gdyż zestrzeleni nad morzem piloci często zamarzali czekając na pomoc. Należało więc sprawdzić w jakiej temperaturze oraz ile czasu organizm jest w stanie wytrzymać w tak ekstremalnych warunkach, czy i w jaki sposób można przeprowadzić akcję ratowniczą oraz w jaki sposób można zapobiec zamarznięciu. Na początku 1942 r. w Instytucie Medycyny Lotniczej w Monachium, kierowanym przez prof. Georga Weltza prowadzono doświadczenia na zwierzętach, jednakże z inicjatywy a także za pośrednictwem Karla Wolffa, oficera łącznikowego w sztabie Himmlera z niemieckim lotnictwem zaproponowano marszałkowi Erhardowi Milchowi przeprowadzenie ich na więźniach obozu w Dachau. Jako eksperymentatora zaproponowano lekarza Luftwaffe dr Siegmunta Raschera. Ponieważ nie stawiano żadnych przeszkód, doświadczenia rozpoczęto 15.08.1942 r. Do współpracy w badaniach Rascher zaprosił farmakologa prof. Adolfa Jarischa z Uniwersytetu w Insbrucku, prof. Holzlőhnera z Uniwersytetu Kilońskiego oraz dr Ericha Finke. Więźniów ubranych w kombinezony lotnicze oraz kamizelki ratownicze przetrzymywano w basenach z wodą o temperaturze 2,5 – 12 stopni C do momentu uzyskania temperatury ciała ok. 26 stopni C. Gdy temperatura obniżała się o jeden stopień, pobierano próbki krwi, moczu i płynu mózgowo-rdzeniowego. Ponadto przez cały czas trwania doświadczenia regularnie mierzono temperaturę ciała oraz pracę serca. Stwierdzono wzrost lepkości i poziomu hemoglobiny oraz leukocytozy. Odnotowano też zaburzenia rytmu serca, zaś największą liczbę zgonów zarejestrowano u tych więźniów, którzy mięli zanurzoną w wodzie potylicę. Natomiast badania mające ustalić najskuteczniejszą metodę przywracania normalnej temperatury ciała wykazały, że leczenie farmakologiczne jest w tym przypadku nieskuteczne, podobnie jak powolne ogrzewanie. Próbowano różnych metod: mechanicznych takich jak np.: nacieranie ciała, ogrzewanie promieniami słońca, lampą lub gorącą wodą oraz tzw. rozgrzewanie ciała „ciepłem zwierzęcym”. W ośmiu przypadkach wyziębionego więźnia położono między jedną lub dwoma nagimi prostytutkami z Ravensbrűck. Wkrótce okazało się jednak, iż ogrzewanie ciała tą metodą jest zbyt powolne i tylko nieliczni, którym stan fizyczny pozwalał na odbycie stosunku płciowego powracali do normalnej temperatury ciała. Ciała zmarłych, bądź uśmierconych więźniów przesyłano do Monachium, gdzie patolog prof. Ludwig Singer przeprowadzał ich sekcje.

Ostateczne wyniki pierwszych serii doświadczeń zaprezentowano na specjalnej konferencji poświęconej fizjologii i patologii oziębiania, odbywającej się w Norymberdze w dniach 26-27.10.1942 r. postulowano w nim by kamizelki ratownicze pilotów niemieckich zawierały kołnierze ochraniające kark i potylicę. Jako najskuteczniejszą metodę przywrócenia normalnej ciepłoty ciała uznano szybkie ogrzewanie poprzez ciepłą kąpiel. Po konferencji w Norymberdze prof. Holzlőhner oraz Finke zrezygnowali z kontynuacji badań, w przeciwieństwie do Raschera, który wykorzystując wyniki doświadczeń, pragnął uzyskać tytuł dr habilitowanego.

Zimą 1942/1943 przeprowadzono na zlecenie Grawitza kolejną serię doświadczeń, polegającą na oziębianiu mroźnym powietrzem. Miały one na celu rozstrzygnięcie naukowego sporu dotyczącego kwestii szybkości ogrzewania zamarzniętych. Przeznaczonych do tego celu więźniów, rozebranych do naga, pozostawiano na noc na mrozie. W pierwszym etapie przykrywano ich prześcieradłem, lecz wkrótce zrezygnowano z tego. Również i tutaj badano temperaturę ciała. Jednakże badania nie przynosiły oczekiwanych rezultatów, toteż Rascher postulował przeniesienie ich do Auschwitz, gdzie warunki atmosferyczne były bardziej sprzyjające tego typu doświadczeniom. Ponadto krzyki więźniów, biorących w nich udział budziłyby tam mniejsze poruszenie niż w Dachau z uwagi na rozległość terenu. Himmler wyraził zgodę na przeniesienie eksperymentów do Oświęcimia, wyrażał jednak powątpiewanie w ich przeprowadzenie, z uwagi na zbliżająca się wiosnę.

W wyniku wykonanych eksperymentów odrzucono powolną metodę ogrzewania jako nieskuteczną. Współczesna medycyna przychyla się do tego stwierdzenia, nie mniej jednak tylko częściowo, bowiem ma ono zastosowanie jedynie w przypadku oziębienia krótkotrwałego a nie długotrwałego, jakie stosował w swoich doświadczeniach Rascher.

Ogółem w badaniach związanych z wytrzymałością organizmu na niskie temperatury, trwających od sierpnia 1942 do kwietnia 1943 r. brało udział ok. 360 osób, z czego zmarło 74.



Zamrażanie więźnia. Przebieg doświadczenia obserwują: prof. dr Holzlöhner (z lewej) i dr Siegmund Rascher
Zanurzanie więźnia w basenie. Przebieg doświadczenia obserwują: dr Rolf Puntzengruber, dr S. Rascher i pielęgniarz Walter Neff
Telegram komendanta Wiessa do Richarda Glücksa, szefa obozów koncentracyjnych w SS-WVHA z żądaniem przysłania czterech kobiet z obozu Ravensbrück do Dachau celem przeprowadzenia doświadczeń lekarskich
Wykresy temperatury więźnia w czasie ogrzewania ciepłem ciała jednej kobiety












































































Przystosowanie wody morskiej do picia

Od 1942 r. Instytut Badawczy Medycyny Lotniczej zajmował się zagadnieniami związanymi z uzdatnieniem wody morskiej. Było to związane z licznymi przypadkami śmierci z pragnienia marynarzy i pilotów oczekujących w morzu na pomoc. Jednym z projektów przedstawionym władzom w grudniu 1943 r. przez dr Konrada Schäfera była filtracja z użyciem soli srebra, jednakże po zastrzeżeniach Urzędu Technicznego Rzeszy, który uważał tą metodę za zbyt kosztowną i czasochłonną, zwrócono uwagę na projekt inż. Eduarda Berki. Według niego zamiast usuwać ze słonej wody niektóre związki chemiczne, proponowano poprawić jej smak dodając do niej witaminy i cukier. Stworzony preparat nazwano od nazwiska twórcy „Berkaitem”. Został on przetestowany na ochotnikach w Instytucie Lotnictwa w Wiedniu. Potem uzyskał pozytywną opinię niemieckich autorytetów w dziedzinie nefrologii, prof. Hansa Eppingera, oraz patologii, prof. Otto Hűbnera. Wobec zaistniałej sytuacji należało szybko zdecydować, która metoda znajdzie praktyczne zastosowanie. Decyzje podjęto na konferencji w Berlinie, zorganizowanej pod przewodnictwem Głównego Inspektora Sanitarnego Luftwaffe prof. Oskara Schrődera 19-20.05.1944 r. Wobec zgłoszonych zastrzeżeń postanowiono sprawdzić metodę Berki na 44 więźniach narodowości cygańskiej z obozu w Buchenwaldzie. Do tego zadania wyznaczono dr Wilhelma Beiglbőcka pracującego w Dachau. Zagadnienia badawcze ujęto w 2 punktach:

   - Czy korzystniejsze dla organizmu jest powstrzymywanie się od picia, czy picie słonej wody w dowolnych ilościach

   - Czy testowany preparat korzystnie wpływa na filtrowanie wody morskiej przez nerki

Wyznaczonych więźniów podzielono na 5 grup. Jedna nie dostawała do picia, druga w dowolnej ilości wodę morską, trzecia pół litra z dodatkiem „Berkaitu”, czwarta litr, a piąta stanowiąca grupę porównawczą, litr zwykłej, słodkiej wody. W późniejszej fazie doświadczeń zastąpiono ją oczyszczoną wodą morską. Oprócz wody więźniowie otrzymywali pożywienie typowe dla lotników niemieckich. Przez cały okres trwania doświadczenia, czyli 10 dni, byli oni poddawani badaniom m.in. krwi i moczu. Zeznając przed Trybunałem Beiglbőck opisał skutki eksperymentu: u badanych występowały obrzmienia wątroby, zaburzenia nerwowe i psychiczne, zaznaczając jednocześnie, że w przypadku zagrożenia życia eksperyment przerywano, w skutek czego nie zakonotowano przypadków śmiertelnych. Ostateczne wyniki ogłoszono w raporcie na zorganizowanej w tym celu konferencji mającej miejsce w Berlinie w 1944 r., uznając tą metodę przystosowania wody morskiej za całkowicie nieskuteczną. O wiele cenniejsze dla nauki była odpowiedź na pytanie: Czy lepiej pić małe ilości słonej wody, czy powstrzymywać się od niej zupełnie. Raport Beiglbőcka sugerował spożywanie jej w niewielkich ilościach resztę w miarę możliwości uzupełniając słodką wodą. Na marginesie doświadczeń wypróbowano także preparat stworzony przez Schäfera, oczyszczający wodę morską ze szkodliwych substancji. Mimo pozytywnych opinii nie wzięto go pod uwagę.

- - - - - - - - - - - -
<-powrót | w górę

© Copyright Szycha (2004-2015)